Grecja

sobota, 12 sierpnia 2017

Dolny Śąsk. Niemcza - wieki rynek w maleńkim miasteczku.

Była druga po południu, gdy zeszliśmy ze Ślęży. Mgła się już podniosła, a przed Domem Turysty zaczęli gromadzić się ludzie. Głowę miałem zaprzątniętą wyjazdem do Niemczy, więc nie robiło to na mnie wrażenia - miałem swoje problemy. Wścibiłem nos w mapę poszukując najlepszej drogi dojazdu do tego małego miasteczka i wtedy - zupełnie niespodziewanie -  na asfaltowym podjeździe pojawili się jacyś żołnierze. Uniosłem głowę i spojrzałem ze zdumieniem na tę dziwaczną formację. Schowałem do plecaka mapę i zacząłem im się przyglądać; ich mundury, epolety, medale, kaszkiety, karabiny, pałasze oraz polowa armata, były bez wątpienia świadectwem historii jakiejś kampanii wojennej co najmniej sprzed dwustu lat. I wtedy przypomniałem sobie, że dziś jest przecież  3 Maja, a  więc  szykuje się tu zapewne jakiś  rocznicowy pokaz. - Zostajemy, trzeba chyba to zobaczyć -  przeszło mi przez myśl i szybko wzrokiem odszukałem  Elę, Bożenę i Andrzeja. Andrzej stał po przeciwnie stronie drogi, ale  gdy tylko uniósł kciuk prawej ręki - wszystko było dla mnie jasne. Ela uśmiechnęła się i z daleka kiwnęła głową na tak. - To dobrze, niech tak będzie - zdecydowałem. Zostajemy.
Dom Turysty Pod Wieżycą


...... a tuż obok żołnierze z okresu kampanii napoleońskiej


...... z korpusu księcia Józefa Poniatowskiego



...... prawdopodobnie z jego 1 pułku piechoty



...... trochę podstarzali,  a mimo tego dziarscy i  sprawni



......... zrobili pokaz musztry i trochę  taktyki polowej ( z onych czasów - oczywiście)




...... ale  największą atrakcją, był strzał (atomowy) z niewielkiej armaty. Taki, że ho, ho - aż  się ludziska wystraszyli: panie z przerażenia popiskiwały,  a panowie z  uznaniem kiwali głowami.  




Niemcza - Brama Dolna




Godzinę później byliśmy już w Niemczy.  Został nam jeszcze kawałek dnia, więc pomyślałem, że może jednak warto, choćby na chwilę tu zajrzeć. Korciła mnie ta Niemcza już od dawna -  bo: po pierwsze nigdy tu nie byliśmy, a po drugie to takie miejsce, które na trwałe przecież wpisało się w historię Polski. Nie wiem czy jeszcze o tym w szkołach uczą, ale za moich czasów wbijano mi do głowy, że w 1017 roku, za panowania Bolesława Chrobrego, Niemcza dzielnie broniła się i odparła najazd zbrojny cesarza niemieckiego Henryka II. Bitwa była tak ważna, że wieść o tym podobno rozniosła się nawet po całej Europie. No i to nas chyba najbardziej kręciło, chcieliśmy - tak po prostu -  zobaczyć jak ta słynna Niemcza wygląda ......  i tyle. Niby niewiele, ale zawsze to jakiś argument. Prawda?
To najlepszy adres dla samochodowej nawigacji - serce tego małego miasteczka.





...... na dzień dobry, gdy tylko wjechaliśmy  - dokładnie w tym miejscu - przed maską naszego auta, falował - raz w lewo, raz w prawo - urżnięty w sztok jegomość, a jego szczery i radosny uśmiech oraz uniesione w geście powitania  ramia świadczyły wymownie o przyjaznych - wobec nas - zamiarach. Towarzyszący mu rudy kundelek, pomachał  kilka razy ogonem i po chwili obaj zniknęli w najbliższej bramie. Nie mogę więc powiedzieć, że w Niemczy to nawet pies z kulawą nogą nas nie przywitał - bo właśnie, że przywitał. Poza tym na placu nie było nikogo, żywej duszy - jakby miasto umarło. 




............ grobowa cisza i wielki rynek; ze sto metrów długi i na  jakieś trzydzieści metrów szeroki. Z dolnego krańca ledwo widać ostatnią kamienicę. Maleńkie miasteczko i wieki rynek. To niebywałe. Szkoda tylko, że nie ma tu dzisiaj regimentu księcia Józefa. 

Kamienica przy kamienicy, a wszystkie oryginalne i zapewne z jakimś historycznym rodowodem.  Tworzą ciekawy obraz dziewiętnastowiecznego, kiedyś z tego co słyszałem  zasobnego miasta. Po środku, pod numerem 10 -  budynek ratusza.




Już gołym okiem widać, że czasy świetności to Niemcza ma  dawno za sobą, ale urok starego miasta  pozostał.  



Rynek ma kształt długiego prostokąta, ale  jednocześnie jest pochyły i opada kamiennym brukiem od ulicy Chrobrego w stronę Piastowskiej -  aż do Dolnej Bramy. 


Niemcza jest maleńka, a rynek jakby wyjęty z wielkiego miasta - to imponujące. Nad wszystkim jednak dominuje smutek. Smutne są  domy i kamienice. Niektóre  szaro- bure i obskurne, a inne  jakby puste i bez duszy. Niczym zapomniane miasteczko z zegarem, który dawno się zatrzymał. 



......kamienica przy ulicy Królowej Jadwigi 1 mogła by być wizytówką rynku -  ale nie jest. Wzbudza ciekawość, ale niestety  nie cieszy oka. Jest jak dama w starej, a do tego pobrudzonej sukni. 

Tu podobno w 1790 roku gościł słynny niemiecki poeta Johann Wolfgang Goethe. Nie mam oczywiście powodu by w to wątpić, więc zakładam, że tak właśnie  było, podobnie zresztą jak i z Bogusławem Lindą, który kręcił tu kiedyś film  "Jasne błękitne okna". A więc cóż -  tu (jak widzę) ciekawa  historia pisze się i kręci sama.


Rynek - strona wschodnia, wejście w uliczkę Herbową.



Bez komentarza




Kamienice - piękne, wiekowe i zaniedbane,  jak skarb zapomniany.



Rynek 49 - było, minęło (przetrwało) wspomnienie minionej epoki.



Kamieniczki  przy wylocie od strony Bramy Dolnej - to  nie jest dobra  wizytówka. 





Wjazd od strony ulicy Piastowskiej.

Niech nikt się nie obraża, ale gdyby Złota Uliczka na Hradczanach była tak traktowana (a przecież kiedyś mieszkała tam  biedota ) jak te kamienice na Rynku w Niemczy, nigdy nie byłaby turystyczną atrakcją na mapie czeskiej Pragi. To pewne. Smutek mnie ogarnia jak widzę, że miasteczko gubi swoją szansę. Ile zaniedbanych, obskurnych i obleśnych polskich rynków  wypiękniało w ostatnich latach, tylko dlaczego nie ten w Niemczy? Ile pobliskich czeskich miasteczek przyciąga do siebie turystów,  tylko dlaczego nie Niemcza? No właśnie dlaczego?  Przecież to miasteczko ma piękną historię.  Każda z tych kamienic to zabytek, a całość jest tak wyjątkowa, że mógłby to być jeden z najpiękniejszych rynków w Polsce.  Niemcza to skarb, zakurzony, zaniedbany, ale skarb - tak to widzę. Chętnie wynająłbym kiedyś pokój w hoteliku na Królowej Jadwigi, zjadł śniadanie w miłej i ładnej knajpce, pospacerował po rynku, pogapił na przepiękne domy, kupił pamiątkę, wypił dobrą kawę koło ratusza, przywołał bryczkę i pojechał do arboretum w pobliskich Wojsławicach. No tak, ale to tylko marzenie. A może nie. Może kiedyś tak właśnie się stanie. Tak czy siak, jakby nie było, to i tak polubiłem to miasteczko i na pewno któregoś dnia znowu tu wrócę.