Grecja

poniedziałek, 2 października 2017

Chorwacja po raz szósty (cz.II.) - Baśka Voda i jej okolice.

Jest wczesny poranek, delikatny chłód i cisza wokoło. Wszyscy jeszcze śpią, a ja stoję sam na balkonie i rozglądam się po okolicy z wysoka. Baśka jest mała, zgrabna i urocza. Cudowna mieścinka, miejsce wymarzone, jak z obrazka - aż się wierzyć nie chce - przytulona do żółtej zatoki u podnóża strzelistych białych skał, wśród zielonych, piniowych lasów. Morze jak tafla bez zmarszczek, spokojne - też jakby jeszcze zaspane. Tylko promienie słońca od wschodu - coraz częściej - ostro wbijają się pomiędzy górskie szczyty. Nieuchronnie nadchodzi dzień. Piękny widok. A ja czuję się tak, jakby była to dla mnie nagroda za wczoraj, za tysiąc kilometrów męczącej drogi za kierownicą, za obolałe ciało. Gdybym był teraz ptakiem wzbiłbym się chyba nad wodę, drzewa, nad dachy i nad kościelną wieżę i pewnie zatoczył koło przy skalnym występie, ale nie jestem, wiec stoję i patrzę z mojego balkonu i też jestem szczęśliwy. To piękny początek dnia. Pierwsza przespana noc za nami i wszystko ciągle jeszcze  przed nami. Odchyliłem firankę i znowu wszedłem do dalej zaspanego pokoju.
Baśka Voda - widok z balkonu





Nasze plażowe miejsce





Przy nadmorskiej promenadzie.




Wśród sosen i gór




W centrum miasteczka





Kościół św. Mikołaja - tuż przy plaży





Marina przy Obala Sv. Nikole


Łódź koło łodzi, ładne i brzydkie, stare i nowe, do wyboru do koloru - co kto chce.



Jak ptasie gniazdo





Idziemy na długi spacer.





W oddali  maleńka Brela



Po drugiej stronie jedna z największych wysp w Dalmacji  - wyspa Brać.


............. a tu plaża przy plaży - kilometry plaż. Zostajemy.  

Słynny kamień w Breli.





Nadmorska ścieżka - piękna okolica





............. zatrzęsienie uroczych miejsc, jedno ładniejsze od drugiego.





Morze, góry i piniowe lasy.





........ przy ulicy Filipińskiej




........ i nie jest tu wcale trudno znaleźć zacienioną  plażę.




No i w końcu przerwa na południową kawę - to dobre miejsce. 




Wracamy do Baśki Vody

Riva - tym razem miasteczko już tętni  życiem



Promajna, cicha spokojna wieś. - idziemy w stronę Makarskiej






Marina w Krvavicy





....... jest późne popołudnie - trzeba wracać. 





Plaże, plaże, plaże





Szalony, pełen głośnej muzyki i jazgotu statek - wyłonił się nagle, jak widmo zza odległej wyspy. 





Promajna  - w drodze powrotnej



Dzikie plaże koło Baśko-Polje.




Zachód słońca na Makarskiej




         Na ten pierwszy dzień miałem wcześniej ułożony plan, potrzebowałem jedynie akceptacji: Eli, Bożeny i Andrzeja. Założenie było dość proste: poznać najpierw miasteczko i okolicę. Miał  być długi spacer nadbrzeżnymi ścieżkami w prawo aż do Breli i słynnego na dalmatyńskim wybrzeżu, wielkiego kamienia w morzu, a potem - być może - po południu w lewo w stronę Makarskiej, zaliczając po drodze wakacyjne wioski: Promajna, Bratuś i Krvavica i kilometry ładnych, zadbanych, ale czasami także i  dzikich plaż. 
          Po śniadaniu  zeszliśmy wprost do morza, a potem do centrum miasteczka. Czuć jak leniwy południowy klimat łączy tu zupełnie spokojna codzienność. Tego mi trzeba było. Żadnego pośpiechu. Dobra i przyjemna atmosfera, czas wybudzania: uliczki jeszcze uśpione, a ludzi niewielu. Tak szliśmy brzegiem aż do mariny, potem na bazar i dopiero później na nadmorską  ścieżkę prowadzącą  w stronę Breli. Mieliśmy wszystko,  czego nam trzeba było: słońca w nadmiarze, kafejek i restauracji po drodze, zatok z plażami, cienia od  sosen i krystalicznie czystego morza.  To był cudowny dzień z finałem na naszej plaży, w blasku zachodzącego słońca przy butelce dobrego wina.

cdn.