Grecja

środa, 9 września 2020

Mazury (cz. IV .) Od Kętrzyna do Reszla

     Wczesnoporanne pływanie w jeziorku stało się już rutyną; miłą i przyjemną, ale jednak rutyną. Lubiłem tam chodzić, siadać na pomoście, dać się ogrzać pierwszym promieniom słońca i słuchać ptasiego ćwierkania. Spojrzeć w ciemną toń wody, w której przybrzeżne drzewa i trzciny kłaniają się sobie nawzajem. I poczekać chwilę aż najdzie mnie ochota, aby popłynąć, poczuć jeszcze nocny chłód porannego jeziora i dać się ponieść co najmniej kilkanaście metrów pod wodą, a potem wychylić głowę nad lustro i spojrzeć na świat, którego nigdzie indziej nie ma. 
         Każdy poranek był tutaj taki sam, ale każdy dzień miał być inny i niepodobny do poprzedniego. Ciągle szukaliśmy nowych wrażeń. 
       Nikt, z nas, nie chciał leżeć plackiem w jednym miejscu, moczyć się godzinami w wodzie i gapić bezmyślnie w niebo. 
         Tego dnia ruszyliśmy w kierunku na północ od Jory Wielkiej. 
      Był wtorek. Słońce przebijało się przez mokre liście ociężałych konarów, gdy szedłem na bosaka, po rosie, z porannego pływania w jeziorze. I już chciałem Eli powiedzieć, że znowu będzie piękna pogoda, gdy nad linią lasu pojawiły się pierwsze niemrawe obłoki; forpoczta nadchodzącej zmiany. Czy szło na gorsze? Tego nie wiedziałem. Dzień był jakby chłodniejszy, niż wczoraj o tej porze, mimo wszystko ciągle ciepły. 
       Nie chciałem  już jednak zmieniać planów.
Kętrzyn - budynek ratusza
Kamienice przy ulicy gen. Władysława Sikorskiego.




Starostwo Powiatowe.



Bazylika kolegiacka przy ulicy Zamkowej.










Kętrzyński zamek


... na dziedzińcu.




Wilczy Szaniec - kwatera główna Adolfa Hitlera (1941 - 1944)








Bazylika w Świętej Lipce








Klasztorne krużganki.







Reszel - zamek biskupów warmińskich









Widok z zamkowej wieży.




Ratusz i rynek w Reszlu.





I gdzie tu teraz jechać? 
































































To była ładna trasa i kolejny udany dzień. Szwendaliśmy się na pograniczu dawnej Warmii i Prus. Fascynujące miejsca: Kętrzyn, Gierłoż, Święta Lipka, Reszel i Biskupiec. 
     Słońce, po miłym poranku, skryło się i było w tym konsekwentne aż do  wieczora. Mimo to przysłonięte chmurami niebo, stało się litościwe; nie spadła na nas ani jedna kropla deszczu. 
    Spacerowym tempem pośród: pól, łąki i lasów, pomiędzy jeziorami przejechaliśmy prawie 160 kilometrów; bez wariactwa i ścigania się z czasem.
      A do tego poszczęściło nam się. 
     Prawdziwą wisienką na torcie był koncert organowy w świętolipskiej bazylice; palce lizać. Tak jakoś trafiliśmy, bez planowania i los okazał się łaskawy.