Pierwszy raz byliśmy w Dubrowniku osim lat temu, kolejny raz, rok później - no i teraz, wybieramy się znowu. Uwielbiam to miasto. Uwielbiam jego historię i to jakie jest dzisiaj, jego zabytki, architekturę i tę staromiejską atmosferę. Poznałem je na tyle, że mógłbym być tu już chyba przewodnikiem. Wiem przynajmniej gdzie, co jest i skąd się wzięło. Wiem też jak najlepiej zwiedzać to miasto - mam nawet na to swój patent. Zawsze zaczynam od widoku z pobliskich wzgórz, potem wchodzimy na mury obronne, a na końcu przenosimy się w labirynt wąskich, zacienionych uliczek i słonecznych placów starówki. I chociaż jest tu drogo, to zawsze warto - choćby na chwilkę - przysiąść na małą kawę lub lody w którejś z restauracyjek, najlepiej pod parasolami. Posiedzieć, popatrzeć i ponudzić się razem z innymi. Spróbować zrozumieć to miasto, a także poczuć jego rytm i puls. To może być miłe uczucie.
Dla Bożeny i Andrzeja to nowość, bo jeszcze nigdy tu nie byli. Dla nas z kolei to powrót do ulubionego miejsca. Uwielbiam takie powroty. Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia - właśnie już nas wzięło na wspominki. Zrobiło się miło, a ja już się cieszę na tę myśl, tym bardziej, że teraz zamierzam być przewodnikiem i poprowadzić naszą grupę według mojego planu. Dzisiaj od rana jedziemy prosto w słońce, które leniwie podnosiło się z nad gór od strony Zatoki Kotorskiej. Zapowiada się kolejny, piękny dzień. Szybko minęliśmy Makarską, deltę Neretwy i o dziewiątej - bez najmniejszych przeszkód - wjechaliśmy do Bośni. Gdy godzinę później, za wioską Lozica, zza zakrętu pokazały się pylony wielkiego białego mostu wiedziałem, że jesteśmy już blisko celu.
Dla Bożeny i Andrzeja to nowość, bo jeszcze nigdy tu nie byli. Dla nas z kolei to powrót do ulubionego miejsca. Uwielbiam takie powroty. Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia - właśnie już nas wzięło na wspominki. Zrobiło się miło, a ja już się cieszę na tę myśl, tym bardziej, że teraz zamierzam być przewodnikiem i poprowadzić naszą grupę według mojego planu. Dzisiaj od rana jedziemy prosto w słońce, które leniwie podnosiło się z nad gór od strony Zatoki Kotorskiej. Zapowiada się kolejny, piękny dzień. Szybko minęliśmy Makarską, deltę Neretwy i o dziewiątej - bez najmniejszych przeszkód - wjechaliśmy do Bośni. Gdy godzinę później, za wioską Lozica, zza zakrętu pokazały się pylony wielkiego białego mostu wiedziałem, że jesteśmy już blisko celu.
Jadranka - droga, z której widać całe piękno Chorwacji
|
Równina Neretwy - to tutaj górska, rwąca rzeka
łagodnieje, leniwi się i tworzy rolnicze eldorado.
|
Jesteśmy już
niedaleko półwyspu Peljeśac, sporo tu zakrętów, ale nie ma co się denerwować – są za to ładne widoki.
|
Pod nami w dole, po prawej stronie pokazały się wreszcie peryferia Dubrownika. Ominęliśmy centrum jadąc ciągle drogą na Cavtat, a potem tuż za tablicą oznaczającą koniec miasta, zacząłem wypatrywać parkingu po lewej stronie drogi. Szukałem miejsca, z którego można by wejść na wzgórze. Miałem przy sobie mapę, więc wszystko poszło jak z płatka. Znaleźliśmy ławeczkę na skale i od tej pory mogliśmy rozkoszować się cudownym widokiem. Pod nami: czerwone dachy miasta i białe fortyfikacje oblane turkusowym morzem, stykającym się na horyzoncie z błękitnym niebem. Takich chwil się nie zapomina.
Z małego parkingu, przy szosie biegnącej na południe weszliśmy po schodach, na
wysoką skałę i wtedy ukazał się Dubrownik.
|
Stąd wszystko można zobaczyć jak na dłoni
|
Przed nami potężne
fortyfikacje. To brama Pile (Vrata od Pila) –
tędy wejdziemy do najstarszej części Dubrownika.
|
Na wprost widać wieżę Katedry
Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny – nazywanej tu
także Welika Gospa, a po prawej dach kościoła świętego Ignacego
|
Solidne mury, forty
i baszty - system miejskich
fortyfikacji. Jesteśmy na południowej
stronie – od morza i wyspy Lokrum
|
Dobra rada - najlepiej
wchodzić tu rano lub po południu. To co najmniej dwugodzinny spacer i to
na ogół przy bezchmurnym niebie i ostrym słońcu.
|
Wysokość murów w niektórych, miejscach sięga nawet
|
Mimo sporej wysokości,
spacer i tak tu jest tu bezpieczny.
|
System obrony miasta
był doskonalony tu przez całe wieki.
|
A to jest kamienna plaża
- można bez trudu do niej zejść (sprawdziłem)
|
Widok na stary port od strony Klasztoru Dominikanów. Można stąd wypłynąć wprost do: Cavtatu,
Zatoki Kotorskiej albo nawet i na greckie wyspy.
|
Dawna komora celna i
kościół św. Mikołaja. Idziemy dalej.
|
Minćeta -
największa warownia od strony lądu
|
............... tym razem widok na miasto od północnej strony.
|
Crkva sv. Vlaho - w całej okazałości.
|
Jeżeli ktokolwiek,
kiedykolwiek mówiąc o Dubrowniku powie Ragusa,
to nic w tym złego - tak właśnie to miasto nazywano przez całe wieki.
|
.............., ostatnie spojrzenie z murów obronnych i zaraz schodzimy w dół.
|
Stradun, szeroki
marmurowy bulwar, wypolerowany stopami milionów turystów - najważniejsza ulica
starego Dubrownika.
|
............., przed
Pałacem Rektora - to dawna siedziba władz Republiki Dubrownickiej ( z okresu XV w.)
|
Kończymy już nasze
spotkanie z cudownym Dubrownikiem.
|
Bałem się, że słońce na murach nas dzisiaj wykończy, ale tak się jednak nie stało. Delikatny, orzeźwiający wiatr od zachodu był naszym miłym sprzymierzeńcem. Co to za ulga! Po zejściu kamiennymi schodami na szeroki Stradun, gdzie ściany wiekowych kamienic po obu stronach falowały oddając z siebie słoneczny żar, zaczęliśmy szukać miejsca z cieniem i odrobiną chłodu. W końcu słońce zelżało, a my szczęśliwi rozsiedliśmy się przy stoliku pod wielkim parasolem. Teraz spokojnie posłuchamy jak i czym żyje miasto. Za godzinę wracamy do Baśki.
cdn.