Skusiło mnie i w dobrej wierze pomyślałem, któregoś dnia, o Koronie Gór Polski. Nie żeby robić coś na siłę i biegać po górach od szczytu do szczytu, ale znaleźć sensowną motywację, do ucieczki z domu częściej niż do tej pory. Na moje szczęście poparła mnie w tym Natalia, a co jeszcze ważniejsze zachęciła Ela – dobry duch wszystkich naszych dotychczasowych podróży.
Tak więc pewnego dnia kurier przyniósł mi książeczkę klubowicza. Otworzyłem jej pierwszą stronę i zobaczyłem zestawienie 28 pozycji: gór i góreczek, od najniższej do najwyższej, rozsianych na południu - od zachodniej do wschodniej granicy Polski. I zrobiło mi się wtedy ciepło. To był doskonały pomysł. W jednej chwili wróciły mi w pamięci moje harcerskie wypady sprzed lat: te wszystkie przygotowania, wczesne wstawania, pakowanie, no i wreszcie to łażenie, szlakami, po leśnych duktach, wśród świerków i sosen, przy akompaniamencie szemrzących strumieni.
Lubię jak dzień wyłania się z porannej mgły, spacer po rosie i świergot ptaków. Lubię kanapki własnej roboty i chwile odpoczynku, w cieniu pod drzewem, na górskiej polanie. Lubię to, tak samo jak i wieczorne powroty i zmęczenie przywleczone z gór. Czas ruszać więc w drogę.
Nasz plan był prosty - Kotlina Kłodzka. To była szansa, abyśmy upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu. Najpierw poszukamy pieczątki do mojej książeczki na Kłodzkiej Górze (757 m n.p.m), a potem ruszymy do Międzygórza i stamtąd następnego dnia, wczesnym rankiem, pójdziemy na Śnieżnik (1425 m n.p.m.).
Tak więc pewnego dnia kurier przyniósł mi książeczkę klubowicza. Otworzyłem jej pierwszą stronę i zobaczyłem zestawienie 28 pozycji: gór i góreczek, od najniższej do najwyższej, rozsianych na południu - od zachodniej do wschodniej granicy Polski. I zrobiło mi się wtedy ciepło. To był doskonały pomysł. W jednej chwili wróciły mi w pamięci moje harcerskie wypady sprzed lat: te wszystkie przygotowania, wczesne wstawania, pakowanie, no i wreszcie to łażenie, szlakami, po leśnych duktach, wśród świerków i sosen, przy akompaniamencie szemrzących strumieni.
Lubię jak dzień wyłania się z porannej mgły, spacer po rosie i świergot ptaków. Lubię kanapki własnej roboty i chwile odpoczynku, w cieniu pod drzewem, na górskiej polanie. Lubię to, tak samo jak i wieczorne powroty i zmęczenie przywleczone z gór. Czas ruszać więc w drogę.
Nasz plan był prosty - Kotlina Kłodzka. To była szansa, abyśmy upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu. Najpierw poszukamy pieczątki do mojej książeczki na Kłodzkiej Górze (757 m n.p.m), a potem ruszymy do Międzygórza i stamtąd następnego dnia, wczesnym rankiem, pójdziemy na Śnieżnik (1425 m n.p.m.).
Parking przy drodze ze Złotego Stoku do Kłodzka. Doskonały punkt wyjścia na Kłodzką Górę.
|
Łagodne podejście, przyjemny spacer.
|
Po co sie spieszyć...
|
No i wreszcie szczyt zdobyty. Nasze pierwsze zaliczenie.
|
Szukamy noclegu.
|
Międzygórze położone jest na granicy Masywu Śnieżnika w Sudetach Wschodnich, w głęboko wciętej w zbocze dolinie potoku Wilczki i Bogoryi (480 - 800 m n.p.m.).
|
Drewniany kościół św. Józefa. (1740 - 1742)
|
Tu spędziliśmy noc i stąd rano wyszliśmy na Śnieżnik.
|
Ładnie tu ...
|
Hotel Willa Millennium.
|
Sanatorium Gigant (1882r.)
|
Willa Sarenka.
|
Kościół św. Krzyża (1911r.)
|
Zapora wodna (powstała 1905 - 1908)
|
Wodospad Wilczki.
|
Jest koniec kwietnia, śliczna pogoda – Międzygórze opustoszałe. Czasem ktoś przemknie. Pewnie tacy jak my. Niebo też czyste, przyjemny wietrzyk i szum pobliskiego wodospadu. Przytulny zakątek. To właśnie tego, od dawna, szukaliśmy. Jutro pójdziemy w góry.
cdn.
Bardzo polecam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKris