To była środa, dopiero co
wstałem i ciekawy budzącego się dnia wyszedłem na taras. Spojrzałem w górę i
nie miałem wątpliwości, że słońce tym razem o nas zapomniało. Być może nawet
obraziło się. Szukałem jeszcze przez chwilę jakiejś iskierki nadziei, ale nic z
tego. Zrozumiałem, że żadne zaklinanie nieba nic tu nie pomoże.
Brzuchate chmury pęczniały wstrzymując się jednak litościwie od deszczu, wiatr
– jakby ze współczucia - powoli zaczął słabnąć.
No i co? – zadałem sobie w duchu pytanie. - Co tu dzisiaj robić?
Jeżeli
nie plaża i pływanie, to może zwiedzanie; szkoda przecież dnia. Nie
zamierzałem, od rana do wieczora, ślęczeć nad książką i liczyć kolejne wypite
kawy. O nie, nie - co to, to nie. Nie po to tu przyjechaliśmy, nie będę przecież siedział w pokoju jak więzień własnej
bezsilności.
Gdyby tylko nie lało, to każdy wyjazd
miałby sens – chodziło mi po głowie. Zerknąłem jeszcze raz w niebo i przyjąłem
za pewnik, że tak właśnie się stanie. Uznałem,
że tego dnia deszczu nie będzie; arbitralnie - koniec, kropka. Od tej chwili tylko tej wersji zamierzałem się trzymać. Zdecydowałem,
że zaraz po śniadaniu wyruszymy w drogę.
Wróciłem do pokroju i szybko
wziąłem do ręki przewodnik. W pięć minut
plan był gotowy.
Ela tylko uśmiechnęła się pod
nosem.
– A jak
lunie – powiedziała ze zdumieniem na twarzy.
– Nie lunie – odparłem pewnym głosem – gwarantuje ci, że nie lunie, a nawet
gdyby w co nie wierzę, to najwyżej
zatrzymamy się , na trochę dłużej, w jakiejś knajpie. – Niech
ci będzie – przytaknęła. – Chyba lepiej gdzieś pojechać, niż się nudzić.
Pół godziny później byliśmy już w drodze
do Giżycka, a konkretnie do, położonej pomiędzy dwoma jeziorami, dziewiętnastowiecznej
fortecy.
|
Twierdza Boyen (1844 - 1851) |
|
Brama główna do fortu. |
|
Grupa rekonstrukcyjna - w mieście |
|
... i na terenie twierdzy. |
|
Dawny krzyżacki zamek w Giżycku. |
|
Most obrotowy na Kanale Łuczańskim. |
|
Port i przystań żeglarska. |
|
Zatoka Tracz. |
|
Deszczowy rejs po jeziorze Kisajno. |
|
Centrum Giżycka. |
|
Zamek w Rynie - od 2006 roku czterogwiazdkowy hotel. |
|
Historia z Krzyżakami w tle. |
|
Dawny dziedziniec. |
|
Przy ulicy szkolnej nad jeziorem Ryńskim. |
|
Znowu delikatnie siąpi. |
Zapadający zmierzch nad jeziorem i nad
zamkiem Ryn poganiał nas i przymuszał do powrotu. To był kolejny udany dzień na
Mazurach. Wprawdzie bez słońca i z odrobiną deszczu, ale i tak udany. Nisko
zawieszone chmury, na tle ciemniejącego nieba, stawały się coraz bardziej postrzępione. Nie chciałem już
dłużej czekać. Zeszliśmy z zamkowego dziedzińca w dół, w
stronę niewielkiego parkingu przy
zbrojowni. Auto stało tam gdzie je zostawiłem. Kilka chwil później
byliśmy już w drodze, w kierunku na
Mikołajki. Przed nami dwadzieścia kilometrów z drobnym grosikiem. Wszyscy już
byli nieco zmęczeni. Jechaliśmy powoli wąskimi drogami, po
rozległych równinach, ginących w mrokach zbliżającej się nocy. Tu i ówdzie
rozświetlały się okna, pochłanianych przez ciemność wiejskich
domów, pojedynczo i po kilka; jak żółte, szlachetne kamyki rozrzucone na grafitowym
suknie.