Któregoś dnia pomyślałem, że może warto byłoby pojechać do Girony. Z Tossa de
Mar to mogło być około pięćdziesięciu kilometrów, z jakimś małym haczykiem,
czyli mniej więcej godzinę jazdy
autobusem. To takie założenie ogólne, a o szczegóły musiałem się dopiero postarać.
Poszedłem więc na dworzec autobusowy (
estació d’autobusos) przy Carter Lluis
Companys, albo jak kto woli przy Placa de les Nacions Sense Estat w Tossa de Mar i po kilku minutach
rozmowy z niezwykle uprzejmą kasjerką
wiedziałem już wszystko.
Byłem zadowolony, bo mój rozdygotany dotąd jak
galareta pomysł, zaczął przekształcać się w konkretny plan. To miała być podróż z jedną
przesiadką. Dobre i to – pomyślałem. Najpierw do oddalonej o 12 kilometrów Lloret
de Mar ( nie więcej jak 20 minut jazdy),
a potem z dworca autobusowego,
znajdującego się w centrum tego miasteczka przy Carrer de la Verge de
Loreto, wyjazd już bezpośrednio do Girony; jedyne 42 kilometry.
A Girona?... Girona to niezwykle ciekawe miasto
z historią sięgającą prawie dwóch tysięcy lat i jedną
z najlepiej zachowanych średniowiecznych starówek w Hiszpanii. A więc jeśli ktoś
pyta: czy warto, odpowiadam zdecydowanie, że tak.
Krótki spacer z dworca w stronę mostu Pont de Pedra na rzece Onyar, może być świetnym
początkiem zwiedzania tego miasta. To fajna propozycja tym bardziej, że widać
stąd nadbrzeżną kolorową dzielnicę Girony oraz zarys panoramy średniowiecznej
starówki.
Potem warto stąd ruszyć do - przyozdobionego
wieloma ulicznymi rzeźbami - głównego
pasażu starego czyli Rambla de Llibertat. Fajne miejsce, bo to właśnie tu w
licznych kawiarniach i restauracjach
toczy się prawdziwe życie towarzyskie
Girony.
Stąd już dość łatwo - idąc
Carer d’Argenteria - dochodzi się do granicy byłej dzielnicy żydowskiej zwanej
tu El Call Jueu. Bajeczne miejsce: prawdziwy labirynt uliczek i placów, jedna z
najlepiej zachowanych średniowiecznych dzielnic żydowskich w Europie.
W drodze do Girony
Centrum miasta
Nad rzeką Onyar
Kolorowa dzielnica
Pont de les Peixateries Velles ( kładka dla
pieszych na rzece Onyar)
Na Rambla de la Llibertat (czyli w wolnym tłumaczeniu na Bulwarze Wolności)
Pujada de Sant Feliu
Carrer de la Forca
Katedra i
jej frontowa ściana
Na schodach – przed wejściem głównym do katedry
Plac Apostołów.
Łaźnia Arabska
Capella de Sant NIcolau.
Widok katedry
od strony ulicy Carter del Bisbe Josep Cartańa.
Pont de Pedra (czyli kamienny most)
Placa de Catalunya
Na koniec kilka zdań o Catedral de
Santa Maria de Girona. To prawdziwa wisienka na torcie. Przed jej powstaniem w 1038 r.,
stał w tym miejscu mauretański meczet. Wiele fragmentów obecnej katedry pochodzi
z XI, XIV i XV wieku, a do najstarszych spośród nich należą: wieża północna,
Torre de Carlomagno oraz romańskie krużganki z kapitelami. Naprawdę
jest na czym oko zawiesić.
Po wejściu na górę szerokimi
schodami stanęliśmy przed potężną fasadą z licznym herbami, rzeźbami twarzy i ludzkich postaci w tym figur świętego Piotra i Pawła umieszczonych
po bokach. Największe wrażenie robi jednak wnętrze świątyni. Nie ma tam naw
bocznych, a jedynie pojedyncza olbrzymia
nawa z gotyckim sklepieniem o rozpiętości 22 metrów – podobno największa
na świecie. No i tak nas zastało w Gironie późne
popołudnie, a w Tossa de Mar przywitał przyjemny wieczór.
To był niezwykle udany dzień.
Bardzo urokliwe miasto
OdpowiedzUsuń