Od trzech dni jesteśmy podróży. Do książeczkowej kolekcji Korony Gór Polski zaliczyliśmy Górę Kłodzką i Śnieżnik; kolejne dwa szczyty, spośród dwudziestu ośmiu. Pieczątki są, zdjęcia są i miłe wrażenia także. Trzeba więc już wracać do Opola - czas najwyższy. Rozłożyłem na stole mapę i zawołałem Elę.
– Czy to jest to? – zapytałem pokazując palcem niewielki punkcik.
– No tak, to jest to – odpowiedziała. Góra Igliczna. - Natalia kiedyś mi o niej opowiadała.
- Może warto byłoby tam zajrzeć - szepnęła marszcząc czoło. - Mamy przecież cały dzień.
– No, czemu nie? Tak na dobrą sprawę to jest to prawie po trasie – mruknąłem pod nosem.
- No to co, robimy to? Spojrzała na mnie, tak jakby znała odpowiedź.
Pół godziny później jechaliśmy już w stronę Wilkanowa. Tam należało odbić na Marianówkę i dalej w prawo na Szklary. W sumie do Góry Iglicznej mieliśmy nie więcej jak 14 kilometrów.
– Czy to jest to? – zapytałem pokazując palcem niewielki punkcik.
– No tak, to jest to – odpowiedziała. Góra Igliczna. - Natalia kiedyś mi o niej opowiadała.
- Może warto byłoby tam zajrzeć - szepnęła marszcząc czoło. - Mamy przecież cały dzień.
– No, czemu nie? Tak na dobrą sprawę to jest to prawie po trasie – mruknąłem pod nosem.
- No to co, robimy to? Spojrzała na mnie, tak jakby znała odpowiedź.
Pół godziny później jechaliśmy już w stronę Wilkanowa. Tam należało odbić na Marianówkę i dalej w prawo na Szklary. W sumie do Góry Iglicznej mieliśmy nie więcej jak 14 kilometrów.
Tu nie można się zgubić, wszystko jest świetnie oznakowane.
|
Od roku 1950 istnieje tu schronisko turystyczne.
|
Sanktuarium Maria Śnieżna
|
Historia sanktuarium związana jest z kopią figurki Matki Bożej Śnieżnej przywiezionej tu z Maria Zell w Austrii.
|
Igliczna znajduje się na przecięciu turystycznych szlaków: czerwonego, żółtego i zielonego. To ciche i spokojne miejsce, dobre na kontemplację; pośród bukowego lasu, na szczycie panującym nad okolicą.
Zbliżało się południe, a my zapatrzeni na rozległą równinę, straciliśmy poczucie czasu, tak jakbyśmy zapomnieli, że przed nami jeszcze kawał drogi. Spojrzałem na zegarek i wtedy Ela ocknęła się. Wstaliśmy oboje z kamiennej ławy i ruszyliśmy brukowaną drogę w dół, w stronę parkingu.
Tym razem nie musiałem już niczego sprawdzać na mapie. Przed nami: Stronie Śląskie, Lądek Zdrój, Jawornik i mały przystanek, na kawę, w Otmuchowie. Dlaczego tam? A dlatego, że lubimy to miasteczko; tak po prostu.
Ale fajny wypad :) Super sprawa. Ostatnie zdjęcie niesamowite :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo polecam i pozdrawiam.
UsuńKris
U nas ciężka sprawa z wyjazdami bo zwierzęta w domu. Fajnie je mieć i obcować z nimi ale niestety są i minusy :)
UsuńTeż tak kiedyś mieliśmy, więc wiem co to znaczy. Niemniej jednak zachęcam do takich wyjazdów. Pozdrawiam.
UsuńKris