Rzym to miasto, które chodziło mi po głowie już od dawna. Ostatnio sporo podróżowaliśmy i ciągle było coś ważniejszego, tym bardziej, że kalendarz był wypełniany zawsze z jakimś wyprzedzeniem i to na ogół tak, że wepchnięcie czegokolwiek w te plany stawało się kłopotliwe.
Aż do teraz.
Jedziemy do Rzymu i basta. Do Barcelony polecimy kiedy indziej. Postanowione.
Pod murami Wiecznego Miasta, na Piazzole Apio, stanęliśmy we wczesny wrześniowy poranek. Pogoda była łaskawa i nic nie wskazywało, że coś może się w tej sprawie zmienić. Przeszliśmy przez Porta S. Giovanni i znaleźliśmy się na ruchliwym skrzyżowaniu co najmniej pięciu, a może nawet i sześciu ulic. Zakręciło mi się w głowie; istny galimatias. Jeszcze kwadrans temu, z tamtej strony muru, panował względny spokój, a tutaj dopadł nas nieznośny uliczny zgiełk.
Miasto pokazywało inne oblicze.
Skręciliśmy w lewo, w bezpieczny deptak, na wprost okazałej świątyni. Szum aut i skuterów oddalał się, a ja dopiero teraz poczułem ulgę. Ela znowu się uśmiechnęła. Byliśmy na słynnym Lateranie, a ta świątynia to Basillica di San Giovanni in Laterano. Rozejrzałem się dla pewności wokoło, a potem zerknąłem na mapę - wszystko się zgadzało. To stąd zaczniemy nasz dzisiejszy spacer. Potem pójdziemy do Koloseum, Forum Romanum, na Kapitol i plac Wenecki.
Usiedliśmy na kamiennej ławeczce, otworzyłem mapę i pokazałem Eli: gdzie jesteśmy i co możemy dzisiaj zrobić i to tak, aby nie wykończyć się kondycyjnie, a jednak coś ciekawego zobaczyć. Była wniebowzięta – jak to w świętym mieście.
Aż do teraz.
Jedziemy do Rzymu i basta. Do Barcelony polecimy kiedy indziej. Postanowione.
Pod murami Wiecznego Miasta, na Piazzole Apio, stanęliśmy we wczesny wrześniowy poranek. Pogoda była łaskawa i nic nie wskazywało, że coś może się w tej sprawie zmienić. Przeszliśmy przez Porta S. Giovanni i znaleźliśmy się na ruchliwym skrzyżowaniu co najmniej pięciu, a może nawet i sześciu ulic. Zakręciło mi się w głowie; istny galimatias. Jeszcze kwadrans temu, z tamtej strony muru, panował względny spokój, a tutaj dopadł nas nieznośny uliczny zgiełk.
Miasto pokazywało inne oblicze.
Skręciliśmy w lewo, w bezpieczny deptak, na wprost okazałej świątyni. Szum aut i skuterów oddalał się, a ja dopiero teraz poczułem ulgę. Ela znowu się uśmiechnęła. Byliśmy na słynnym Lateranie, a ta świątynia to Basillica di San Giovanni in Laterano. Rozejrzałem się dla pewności wokoło, a potem zerknąłem na mapę - wszystko się zgadzało. To stąd zaczniemy nasz dzisiejszy spacer. Potem pójdziemy do Koloseum, Forum Romanum, na Kapitol i plac Wenecki.
Usiedliśmy na kamiennej ławeczce, otworzyłem mapę i pokazałem Eli: gdzie jesteśmy i co możemy dzisiaj zrobić i to tak, aby nie wykończyć się kondycyjnie, a jednak coś ciekawego zobaczyć. Była wniebowzięta – jak to w świętym mieście.
Na przedmieściach Rzymu
|
Piazzole Appio
|
Bazylika św. Jana na Lateranie
|
Piazza di S. Giovanni in
Laterano.
|
Święte Schody(Scala Sancta) z
Pretorium
|
Kamienica przy Via Santo
Stefano Rotundo
|
Via di S. Giovanni in Laterano.
|
Piazza del Colosseo
|
Amfiteatr Flawiuszów czyli
słynne Koloseum – od strony Via Celia Vibena
|
Łuk Konstantyna
|
Łuk Tytusa przy Via Sacra.
|
Forum Romanum.
|
Kapitol – widok od strony Via dei Fori Imperiali.
|
Pomnik cesarza Trajana
|
Widok na Chesa del Santissimo
Nome di Maria al Foro Traino.
|
Altare della Patria
czyli "Ołtarz Ojczyzny" znany
również jako Monumento Nazionale a Vittorio Emanuele II - pomiędzy Piazza Venezia, a wzgórzem
Kapitońskim.
|
Konny
posąg króla Wiktora Emanuela II.
|
Kapitol - jedno z siedmiu wzgórz Rzymu.
|
Kapitolińskie
schody
|
Gdzieś
tu przed wiekami stała świątynia
Jowisza.
|
Pomnik
Marka Aureliusza
|
Wilczyca karmiąca Romulusa i Remusa.
|
Widok ze wzgórza kapitolińskiego
|
Chwila odpoczynku.
|
Było późne popołudnie. Miasto jeszcze nie gasło, ale było już wyciszone. Gdzieś w maleńkiej uliczce, pomiędzy: placem Weneckim, a Forum Trajana szukaliśmy dla siebie spokojnego miejsca. Byliśmy zmęczeni i trochę głodni.
Pierwsze podejście pachniało porażką: głośne rozmowy w restauracji, półmrok, wyzywająco ubrane kobiety i facet, który przy stoliku w kącie lizał własne rany, nie mogły wróżyć niczego dobrego. Instynkt troski o własny tyłek wypchnął nas z powrotem na ulicę. Bogu dzięki.
Kilka minut później, szczęście się do nas jednak uśmiechnęło. Zadbane wnętrze i przyjemne zapachy dolatujące od strony kuchni, wystarczały, by przestać kręcić nosem.
Kelnerka była uroczą brunetką. Zjawiła się szybko i od pierwszego spojrzenia robiła wszystko, abyśmy byli zadowoleni. I byliśmy.
Tego dnia Roma nas nie zwiodła. Była piękna, cała w słońcu, od rana do późnego popołudnia.
Cudnie się zwiedza takie miejsce, gdzie wszystkie obiekty to zabytki, w dodatku będące przeglądem wszystkich epok historycznych. I w dodatku co kawałek natykasz się na mitologiczne postaci znane z opowiadań szkolnych. Spacer tam to rzeczywiście niesamowita przyjemność. Dzięki za jego przypomnienie:)))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spacerujesz razem z nami. To miłe.
UsuńPiękne miasto. Wierzę w to, że naprawdę wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, i te moje też mnie kiedyś tam zaprowadzą. A może w moim "włoskim" przypadku bardziej sprawdzi się "do trzech razy sztuka" bo byłam we Włoszech dwa razy i zawsze od Rzymu daleko... Mam Rzym na liście marzeń i wielką motywację by niedługo tam być. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się właśnie, że jakiś czas temu oglądałam filmik z pustych ulic Rzymu i zapragnęłam być tam akurat teraz i mieć miasto tylko dla siebie. To na pewno byłoby niezapomniane przeżycie zwiedzać miasto bez tłumów turystów.
Jestem pewien, że kiedyś to Twoje marzenie spełni się. A jak się już tak stanie - daj znać. Powodzenia.
Usuń