Grecja

niedziela, 28 lutego 2021

Tossa de Mar ( cz. I )

        Ktoś, kiedyś opowiadał mi o Tossa de Mar, później trafiłem na jakąś relację o tym miejscu  na facebooku. W ten sposób małe miasteczko w Katalonii zapisało mi się w pamięci i to do tego stopnia, że myśl o tym,  by w końcu  kiedyś się tam wybrać, zaczęła nachodzić mnie coraz częściej. Dla świętego spokoju wpisałem to  do kalendarza. Od tej pory wiedziałem, że już od tego nie odstąpię. To była tylko kwestia czasu.    
       Tossa de Mar to niewielkie, liczące około pięć tysięcy mieszkańców, miasto w hiszpańskiej Katalonii w prowincji Girona. Znane także jako popularne letnisko na Costa Brava. Miejsce kongresów ekologicznych Unii Europejskiej. Poza doskonałym położeniem szczyci się jedną z najpiękniejszych średniowiecznych starówek  oraz  fortyfikacji obronnych z XII w. 
      Była czwarta popołudniu, kiedy  samolot nad płachetkami zielonych pól i gajów, graniczących z błękitem morza zaczął zbliżać się do lotniska w Barcelonie. Stąd do Tossa de Mar mieliśmy już tylko sto kilometrów.                          
      Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy zobaczyłem moje hotelowe łóżko. I mimo, że zmęczenie zaczynało  brać nade mną górę, nie mogłem odmówić sobie spaceru po Tossa de Mar.  
Hiszpania z lotu ptaka.


Ruszamy do Tossa de Mar

Barcelona

Droga na wschód
Centrum Tossa de Mar. 


Miejska plaża. 

Zamek i stare miasto. 

Przy Carrer Sant Ramon Penyafort. 


Późne popołudnie. 
Ruiny zamku z widokiem na morze. 

Dachy Tossa de Mar.

Spojrzenie z zamkowego wzgórza. 


Fragment gotyckiego kościoła. 


Spacer uliczkami starówki. 


Vila Vella - najstarsza część miasta.

Na Carrer del Pont Vell.

Z mroku do słońca. 

     Pogoda była boska, więc tym bardziej mimo zmęczenia po podróży, nie mogliśmy odmówić sobie obejrzenia miasta.  Ciekawość był silniejsza.           
   Na południowym skraju Tossa de Mar, jak dobrze wypieczony rogal rozłożyła się piaszczysta plaża. Na jej lewym krańcu wychylały się z morza skały, a na cyplu po prawej  stronie mury i wieże średniowiecznego zamku, do którego – nieco dalej -  przytuliła się starówka z labiryntem uroczych uliczek. To bajecznie piękne miejsce.            
    Miasteczko było spokojne, a my łaziliśmy  na bosaka po plaży w oczekiwaniu aż zapadnie zmrok i zapalą się światła  na murach i ulicach.                                 
      Nie mogłem doczekać się jutra.   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz